poniedziałek, 14 października 2013

Chwalipięctwo

Usłyszałam dziś od koleżanki na wydziale, że jestem jedną z TYCH denerwujących osób. Czyli:  zawsze na obcasie, oczy zawsze starannie umakijażowana, paznokcie zawsze pomalowane, żadnych dżinsów+tiszert, bo nie ma w czym wyjść, gotowanie domowych obiadów (żadnych sosów ze słoika!), jakieś ciasto raz na jakiś czas, zawsze wiem, co jest akurat w kinie itd., ani razu jeszcze nie wyrzucili mnie ze studiów, a do tego zamiast kupnych kanapek mam naleśniki z sałatą i zaczęłam robić ćwiczenia itd.
Opowiedziałam o tym innej koleżance, z którą często chadzamy w porządne tango i śmiała się tak długo, że zdążyła nam się zaparzyć kawa. Wynika z tego zabawny wniosek, jak różne obrazy naszej osoby mają ludzie, którzy tylko nas widują np. na uczelni i większość naszego życia znają z opowieści oraz te, z którymi regularnie dzielimy kaca.
Ogólnie - chciałam się pochwalić, jaki mam talent do autokreacji i przekonywania otoczenia :)

Oprócz tego:
- 14 dzień bez glutenu,
- 10 dzień ćwiczeń,
- 2 dzień smarowania się filtrem bez względu na pogodę (do tej pory całe lato, a przez pozostałą częśc roku tylko w słoneczne dni) - wiem, że niektóre kobiety tak robią, więc mimo pochmurnej aury i tak się popaciałam, mam nadzieję, że się na mnie zapchaniem nie zemści, w końcu dobrze chcę,
- już 14 października, a ja miałam TYLKO jeden dzień wagarowicza <3 (będę studiować, będę studiować, aż się na śmierć zastudiuję, aż się czegoś w końcu dostudiuję... tylko czego?)
- moja skóra tak współpracuje, że chyba jej kupię kwiaty... w sensie wodę różaną, bo się jej należy, taka grzecza i tak mi wstydu na uczelni nie przynosi,
- woda z pomarańczą pobiła na głowę wodę z cytryną, mam nadzieję, że jest równie zrowa, bo jak nie, to będę płakusiać.

No, taka cudna jestem w tym miesiącu, taka ogarnięta, że ach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz